belaburyl belaburyl
356
BLOG

Mowa nienawiści – czyli co?

belaburyl belaburyl Kultura Obserwuj notkę 5

 Im bardziej jakieś określenie wchodzi w potoczne użycie, tym mniej wiadomo, do czego się odnosi. Tak właśnie dzieje się z “mową nienawiści”, gdyż nazywa się w ten sposób wszelkie niepochlebne wypowiedzi pod czyimś adresem, uznawane za obraźliwe stereotypy, nie mówiąc już o ewidentnych pogróżkach lub choćby tylko sugestiach nieprzychylnego dla adresata obrotu spraw.

Ale co w takim razie począć z opisywanymi przez lingwistów (np. Annę Wierzbicką) murzyńskimi “dozen”, gdzie chodzi o przelicytowanie rozmówcy w pomysłowości słownych ataków (w rodzaju: “twoja matka jest taka czarna, że wypaca czekoladę”) albo żydowskimi “dugri”, gdzie mówiący ujawnia swoje negatywne emocje nawet pod adresem najbliższych (“moja żona – czy ona musi żyć – oddała to za darmo”).

Jak z kolei skomentować fakt, że w byłej Jugosławii przedstawiciele mniejszości często-gęsto obrzucali się niewybrednymi żartami i stereotypami, które znikły dopiero w momencie rozpętania krwawej wojny domowej? Wtedy natomiast przemówiły znane autorytety moralne, dopominając się o “deszcz ognia na Belgrad” (Marek Edelman). Ale to, oczywiście, była “mowa miłości”.

Jak wreszcie ocenić opinie o Zagładzie (które wygłaszali przedstawiciele amerykańskiej klasy średniej) przywoływane przez Adorna w “Osobowości autorytarnej”: “cóż, Hitler posunął się trochę za daleko, ale było to w jakimś razie usprawiedliwione”, skoro dokładnie tak samo wypowiadał się Miłosz o masakrze Warszawy w 1939 r. Noblista – pochowany w ojczyźnie z honorami należnymi wielkiemu Polakowi – niemieckie bombardowania stolicy określił jako “wyzwolenie”: bo dzięki temu “przestała istnieć urzędniczo-oficersko-endecko-katolicka Polska przedwojenna” (o czym pisze Stefan Chwin w “Tekstach Drugich” 5/2011). To też była “mowa miłości”?

belaburyl
O mnie belaburyl

Po moich słowach mnie poznacie :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura